Udostępnianie dokumentacji medycznej – praktyka naruszająca zbiorowe prawa Pacjentów. Ad vocem

Dokumentacja medyczna to kluczowa kwestia w procesie diagnostycznym i leczniczym każdego Pacjenta.

To niewątpliwie najważniejszy dokument (w znaczeniu zbiorczym) zarówno z punktu widzenia lekarza oraz Pacjenta – z przyczyn oczywistych nie trzeba wyjaśniać dlaczego.

Raz na jakiś czas temat dokumentacji medycznej wraca.

konfa_slask-290x290

Dziś wróciła ze zdwojoną siłą z racji tego, że część POZ’etów nie podpisała aneksów z NFZ (poszło o tzw. pakiet onkologiczny). Skutek tego taki, że od 1 stycznia 2015r. placówki te przestały być Świadczeniodawcami i zwyczajnie zamknęły swoje gabinety. Na tyle skutecznie, że ze świecą szukać jest kogokolwiek w ów przychodniach.

Pan Minister Zdrowia przewidział, że część lekarzy może nie zgodzić się wykonywać większej pracy za te same, bądź niewiele większe pieniądze i wdrożył tzw. Plan B. Zamysł polega na tym, że tuż przed świętami Bożego Narodzenia zmieniono jedno z Zarządzeń Prezesa NFZ i umożliwiono/nakazano przyjmować Pacjentów z ew. zamkniętych przychodni w SOR’ach bądź punktach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej.

Dziś jest piątek – pierwszy dzień roboczy po wprowadzeniu pakietu onkologicznego. Zgodnie z przewidywaniami część przychodni nie zgodziła się na nowe warunki udzielania świadczeń. Mówi się o ok. 20% POZ’tów w skali kraju.

W związku ze zobowiązaniem Pana Ministra Zdrowia –  wszak dość już szantażowania Pacjentów z początkiem każdego nowego roku, a przede wszystkim dość upokorzeń Ministerstwa Zdrowia przez krwiopijczych wyzyskiwaczy w białych fartuchach – że każdy Pacjent otrzyma pomoc w SOR’ach, dziś kolejka ludzi do lekarza głownie w Szpitalach. Świąteczna i nocna opieka działa bowiem od 19.00 oraz całodobowo w sobotę i w niedzielę.

Jedni przyszli po przedłużenie recepty, inni by zaszczepić dzieci. Byli również tacy którzy po prostu zachorowali i potrzebowali pomocy.

Powstał wówczas olbrzymi problem, bo jak udzielić Pacjentowi świadczenia medycznego, kiedy ten nie dysponuje dokumentacją medyczną? Ta zaś pozostała w zamkniętych od 1 stycznia przychodniach.

Aby było jasne. Nie neguje potrzeb Pacjentów. Zwyczajnie przykro mi z tego, co się dzieje. Rozumiem złość osób starszych i rozgoryczenie rodziców.

Ale ten wpis poświęcony będzie interesom lekarzy. Nie tylko dlatego, że w pracy zawodowej reprezentuję tę grupę zawodową, ale przede wszystkim dlatego, że już Ministerstwo Zdrowia od wielu lat zaciekle broni praw Pacjentów czyniąc wszystko, by żyło się im lepiej. Pan Minister Zdrowia z emfazą opowiada o swoich dokonaniach na polu tej walki ze wszystkimi tymi, którzy próbują popsuć mu plany finansowe, to znaczy próbują tłamsić Pacjentów i czynić im źle.

Dziś okazało się, że również Rzecznik Praw Pacjenta przychodzi Panu Ministrowi w sukurs.

Jakoś mnie to szczególnie nie dziwi, skoro RPP jest organem administracji rządowej, stąd naprawdę trudno spodziewać się innej linii argumentacji.

Jednak dziś z ust RPP p. Kozłowskiej powiało grozą. Otóż na konferencji p. Rzeczni powiedziała, że:

Każde zgłoszenie pacjenta, że drzwi są zamknięte (przychodni – AJ) i nie ma dostępu do dokumentacji medycznej będzie przyczynkiem do wszczęcia postępowania w sprawie praktyk naruszających zbiorowe prawa pacjentów. Mam nadzieję, że świadczeniodawcy wezmą to pod uwagę, że drzwi przychodni powinny być otwarte – dodała. Kara za nieudostępnienie dokumentacji może wynieść do 500 tys. złotych.

Przyznasz, że 500.000 zł robi wrażenie. Generalnie większe niż uprzednia zapowiedź p. Dorna brania lekarzy w kamasze.

Szczęśliwie Pan Minister zapowiedział, że jest inny od poprzedników i lekarzy w kamasze brać nie będzie. Uff, jakie to szczęście.

Powiesz, że jestem cyniczny, że szydzę z ludzi, a może że bawi mnie to wszystko.

Niestety.

Nie bawi mnie ignorancja ludzi, którzy powinni stać na straży porządku prawnego i którzy w małym palcu powinni znać procedury obowiązujące w takich wypadach. Pani Rzecznik jest niewątpliwie jedną z takich osób, która powinna wytłumaczyć Pacjentom jak mogą uzyskać dokumentacje medyczną, zamiast przedstawiać nieprawdziwy obraz rzeczywistości, strasząc karami, których nigdy nie nałoży.

Dlaczego kary wspomniane przez p. Rzecznik nie zostaną nałożone i co to jest praktyka naruszająca zbiorowe prawa Pacjentów?

To jest bardzo proste.

Musze powiedzieć, że temat udostępniania dokumentacji już pojawił się na blogu. Pierwszy wpis był 25 lutego 2014r. drugi wpis o przekazywaniu dokumentacji popełniłem 2 marca 2014r.

Odsyłam Cię do nich, bo opisałem tam dokładnie procedurę wydawania dokumentacji między podmiotami leczniczymi, która jest analogiczna do wydawania dokumentacji Pacjentom.

Ustawa o prawach Pacjenta oraz rozporządzenie dot. dokumentacji medycznej wyraźnie precyzują sposób udostępniania dokumentacji medycznej.

Regulacje są jasne.

Jeżeli Pacjent pragnie uzyskać własną dokumentację medyczną winien zgłosić się do podmiotu leczniczego ze stosownym wnioskiem. Z treści wniosku musi wynikać, kto się zgłasza (dokładne dane Pacjenta), o co (o dokumentacje medyczną). Jeżeli Pacjent prosi o własną dokumentacje medyczną, to nie musi podawać powodu kierowanej prośby.

Zwykła głupotą byłoby wydawanie dokumentacji medycznej naprędce, bez pisemnych wniosków, weryfikacji etc. tak jak chce Pani Rzecznik.

Pamiętaj, że dokumentacja medyczna objęta jest ścisła ochroną z ustawy o danych osobowych, gdyż zawiera informacje szczególnie wrażliwe, bo te dotyczące stanu zdrowia.

Zatem po pierwsze wniosek. 

Następnie Pacjent powinien określić formę, w jakiej żąda wydania dokumentacji medycznej.

Dokumentacja medyczna może być udostępniania:

  1. do wglądu, w siedzibie podmiotu;
  2. poprzez sporządzenie jej wyciągów, odpisów lub kopii;
  3.  poprzez wydanie oryginału za pokwitowaniem odbioru i z zastrzeżeniem zwrotu po wykorzystaniu, jeżeli uprawniony organ lub podmiot żąda udostępnienia oryginałów tej dokumentacji.

Gro Pacjentów – tych zamkniętych przychodni – będzie zainteresowanych, aby uzyskać oryginał dokumentacji, bo inny lekarz udzielający świadczeń (np. na SOR) będzie nieufny do kopii czy wyciągu.

W takiej sytuacji pamiętaj, że wydając oryginały musisz wykonać ich uprzednią kserokopię oraz w pierwszej kolejności przyjąć – od pomiotu który się do Ciebie zwraca o udostępnienie dokumentacji – tzw. zastawnik. Zastawnik to dowód wydania oryginału dokumentacji.

Wydaną dokumentację powinieneś odnotować w rejestrze udostępnień.

Kolejno, Pacjent winien wnieść opłatę – jeżeli pobiera odpisy, wyciągi czy kopie – za wydanie dokumentacji.

Wszystko jest dobrze, jak działa przychodnia.

Pytanie, co się dzieje, jak przychodnia jest zamknięta?

Przykłady przynosi nam dzień dzisiejszy, gdzie lekarzy nie podpisali umów z NFZ i nie otworzyli gabinetów.

W takiej sytuacji Pacjent powinien sporządzony wniosek wysłać pocztą, na adres podmiotu prowadzącego przychodnie. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem jest to jeden z dopuszczalnych sposobów składania oświadczeń woli, gdy nie można bezpośrednio i osobiście załatwić sprawy.

Ważne jest to, że:

Po pierwsze nie można zmusić lekarza czy kierownika podmiotu leczniczego, aby rzucał wszystko i wydawał dokumentacje medyczną.

Po drugie, nie można nakazać im, aby od 7.30 rano dyżurowali w placówkach, które nie świadczą już umów w ramach NFZ, i zaopatrywali Pacjentów w dokumenty.

Pamiętać trzeba, iż z chwilą 1 stycznia 2015r. przychodnie, które nie aneksowały umów z NFZ, mogą dowolnie kształtować własne godziny przyjęć. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby administracja pojawiła się tam np. 12 stycznia po długim weekendzie i rozpoczęła wydawanie dokumentacji medycznej.

W tym kontekście zapowiedź pani Rzecznik, że będzie – wobec tych zamkniętych przychodni – wszczynać postępowania z tytułu praktyk naruszających zbiorowe prawa Pacjentów za brak wydawania dokumentacji medycznej jest co najmniej zabawna.

Praktyka naruszająca zbiorowe prawa pacjentów,

to praktyka podejmowania bezprawnych i zorganizowanych działań lub zaniechań nakierowanych na pozbawienie lub ograniczenie praw pacjentów Naruszenie zbiorowych praw pacjenta wymaga spełnienia określonych przesłanek: bezprawności zorganizowanego działania lub zaniechania podmiotu udzielającego świadczeń zdrowotnych, mające na celu pozbawienie pacjenta praw lub ich ograniczenie. Bezprawność to zachowanie sprzeczne z ww. ustawą i innymi ustawami określającymi prawa pacjenta i zobowiązania podmiotów udzielających świadczeń zdrowotnych lub niedopełnienie obowiązku wynikającego z norm określonych we wskazanych przepisach.

Tym samym, aby w ogóle można było mówić o stosowaniu takich praktyk przez zamknięte przychodnie, należałoby wykazać, że brak wydawania dokumentacji medycznej przez te podmioty ma charakter celowy, zorganizowany, nakierowany na ograniczenia praw pacjenta, z dozą premedytacji.

Gdyby zatem przychodnie były otwarte i odmawiały wydawania dokumentacji medycznej Pacjentom mimo ich wniosków, można byłoby mówić o takiej praktyce.

W sytuacji zaś, gdy przychodnia jest zamknięta, bo kierownik jest nieobecny, a nie obowiązuje go już umowa z NFZ i stałe godziny otwarcia i brak jest jakichkolwiek podstaw dla obowiązku jego obecności i działania placówki, to zaiste słowa Pani Rzecznik domagały się komentarza i pokazania, że Jej zaprezentowane stanowisko pozbawione jest krzty prawdy.

Na marginesie Pani Rzecznik zapomniała dodać, że kara jest możliwa do nałożenia po wszczęciu postępowania, doręczeniu postanowienia o tym fakcie, przeprowadzeniu dowodów, umożliwieniu zajęcia stanowiska lekarzowi, w końcu po wydaniu decyzji i braku zastosowania się lekarza czy podmiotu leczniczego do nakazów w niej zawartych i terminie w niej określonym.

Słowem – co najmniej 2-3 miesiące postępowania, w których Pan Minister Zdrowia oraz Pani Rzecznik, w tym i NFZ nie są w stanie nic zrobić, jeżeli lekarz nie otworzy przychodni.

Pani Rzecznik, jeżeli wejdzie na tę drogę, to przegra, tak jak przegrywała ze Szpitalami, w których lekarze wystawiali recepty „Refundacja do decyzji NFZ„. Ostatni taki znany mi wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego zapadł 23 kwietnia 2014r.

Jaki zatem był cel takiej wypowiedzi ?

Każdy oceni sam.

Czego oczekiwałbym od dbających o interesy Pacjentów, w tym i moje?

Przede wszystkim uczciwości. Na każdym etapie postępowania. Nie straszenia karami, nie insynuowania z podparciem wydruku z KRS, że negocjatorzy to członkowie spółek medycznych (vide: dbają tylko o ich interesy), nie posługiwania się półprawdami albo nieprawdami.

To nie lekarze odpowiadają za sytuację, że Pacjent nie ma 2 stycznia dokumentacji medycznej.

Dlaczego Pani Rzecznik i Pan Minister Zdrowia nie powiedzieli:

Rodacy, uchwalone przez nas prawo nie zabezpiecza prawa Pacjentów, bo do tej chwili nie uregulowaliśmy sposobu uzyskiwania dokumentacji medycznej, w sytuacji gdy drzwi podmiotu są zamknięte i brak jest kontaktu z kierownikiem. Nie przewidzieliśmy takiej sytuacji, jak również nie poinformowaliśmy Was wcześniej, abyście na wszelki wypadek postarali się o kopie własnej dokumentacji, choć wiedzieliśmy, że nie będziecie mogli uzyskać świadczeń w części Waszych przychodni. Również od tylu lat nie udało się nam stworzyć systemu elektronicznej dokumentacji medycznej, gdzie do takich sytuacji by nie dochodziło. System miał działać już 1 sierpnia 2014r. ale będzie działał być może w 2017 lub 2020r. Wówczas ojciec mógłby zaszczepić dziecko, nawet gdyby poprzedniej nocy ktoś wysadził czy spalił jego przychodnię. Musicie zrozumieć, że przychodnie to działalność gospodarcza, jak każda inna. Kiedy ktoś nie podpisuje umowy i nie ma zleceń, to zwyczajnie nie przychodzi do pracy i stąd te problemy, a przysięgą Hipokratesa już tak długo wycieraliśmy sobie twarze, że nie wypada robić tego dłużej, bo każdy chce żyć w naszym kraju, gdzie 40% przychodu stanowią obciążenia podatkowe. Przepraszamy Was.

Nic z tych rzeczy.

Wszystkim z nowym rokiem wypada życzyć zdrowia i braku bólu głowy. Nie koniecznie od bolącego zęba.

Do usłyszenia.

6 thoughts

  1. Temat ciekawy, ale mam wrażenie że temat przedstawiony jednostronnie. Autor reprezentuje faktycznie wy łącznie jedną stronę sporu. Często myślę z punktu widzenia drugiej strony. Uważam, że tak powinien myśleć też lekarz. Gdyby tak na moment uznać, że autor jest pacjentem, który natychmiast potrzebuje albo swojego dotychczasowego lekarza albo co najmniej dokumentację oraz własnie dowiedział się (i to z prasy, a nie od własnego lekarza), że nie otrzyma ani pomocy medycznej ani dokumentacji, to co by autor wtedy zrobił. Myślę, że lobie strony sporu całkowicie pominęli tutaj pacjenta. Uważam, że nie jest tak jak się twierdzi, że lekarz który nie podpisał kontraktu może sobie np. 12 stycznia albo jeszcze później wydawać dokumentację. To, że nie ma umowy, nie znaczy że nie obowiązuje lekarza ustawa o zawodzie lekarza i zwykły kodeks etyczny, który co najmniej nakazuje, aby nie utrudniać leczenia dotychczasowemu pacjentowi u innego lekarza. Myślę, że lekarze o tym jednak zapomnieli. Prawdopodobnie zakładali, że uda się wynegocjować umowę w terminie. Skoro jednak przewidywali – a mogli to uczynić – że spór może potrwać, to powinni np. uprzedzić o tym swoich pacjentów i poinformować ich co najmniej o możliwości odebrania dokumentacji. Powiem jeszcze, że przychodnia to nie sąd, do którego wszystkie wnioski można złożyć na poczcie i będą skuteczne z datą nadania. Dokumentacja medyczna może być potrzeba na wczoraj, nie wspominając już o pomocy medycznej.

    1. Panie Arturze miło mi Pana gościć i ciszę się, że zechciał Pan zabrać głos w dyskusji.

      Oczywiście, że wpis jest kontrowersyjny, ale i taki miał być. Czy wpis jest jednostronny? Trochę też tak jest, ale mam tego pełną świadomość. Celowo nie brałem w obronę Pacjentów, bo Ci wszak mają wsparcie Pana Ministra Zdrowia, Pani Rzecznik i pewnie całego aparatu, który tak wzniośle mówi o Ich interesie. Tymczasem rzeczywistość skrzeczy. Wcale, podkreślam wcale nie chodzi o interes Pacjenta. I aby być sprawiedliwym – o ten interes nie chodzi do końca lekarzom, ale ponad wszystko nie chodzi Ministerstwu oraz NFZetowi. W tych dwóch ostatnich przypadkach, chodzi tylko o budżet, który musi się domknąć kosztem lekarzy.

      Wracając natomiast do wpisu, chciałem tylko pokazać, jak daleko niedoskonałe przewidziane są regulacje w naszym ustawodawstwie i nie zrobiono nic, aby to zmienić.

      Ponad wszystko cenię sobie uczciwe podejście do każdej sfery życia. Ale jak słyszę urzędników, którzy po raz kolejny nie przewidzieli skutków własnych działań i salwując się z beznadziejnej sytuacji zupełnie bezpodstawnie grożą innym podmiotom nakładaniem absurdalnych kar – które nigdy nie zostaną nałożone i tym bardziej nie utrzymają się w obrocie prawnym, nie wspominając o egzekucji – to burzy się we mnie wszystko. Poziom zakłamania przerasta bowiem granice braku reakcji.

      Nie można bowiem doprowadzić do sytuacji w demokratycznym państwie prawa, że jak władza sobie z czymś nie radzi, to posłuszeństwo wykuwa groźbą grzywien bądź powołaniem wojskowym. I wszystko jedno, o jaką sprawę chodzi.

      Czy wyobraża Pan sobie sytuację, że podczas Pana protestu wobec np. zmiany ustawy o ustroju sądów powszechny, słyszy Pan, że jak Pan nie zaprzestanie swojego sprzeciwu, to rozpocznie się sprawdzanie efektywności Pana pracy, kompetencji zawodowych w zakresie metodyki pracy i kultury urzędowania, jak również specjalizacji w rozpoznawaniu poszczególnych rodzajów spraw oraz pełnieniu poszczególnych funkcji? Kto wie, jak się to skończy, więc lepiej proszę przestać.

      Doskonale wiemy, że skończy się to niczym, ale warto postraszyć, a nóż się chłop ugnie.

      W tym sporze jest podobnie i to mi się nie podoba, a wpis jest tego emanacją.

      Ja lekarzom kibicuję, wszak sam jestem przedsiębiorcą leczniczym. Umowy zawierane z płatnikiem nie mają nic wspólnego z umowami, gdyż postanowienia tychże są z góry narzucane i nie ma mowy o jakiejkolwiek dyskusji. Bliżej im do zobowiązań adhezyjnych niż do równorzędności podmiotów. Porozumienie Zielonogórskie, jakkolwiek nie z mojej bajki, to wydaję się na ten moment jedyna realna opozycja dla podejmowanych przez Ministerstwo i NFZ działań. Bo chodzi o to, by nam wszystkim Pacjentom było lepiej. Niestety z przykrością stwierdzam, że obecne rozwiązania zaproponowane przez MZ w zakresie karty onkologicznej i tego, kto ma to finansować (badania), nie zmierzają do zwiększenia dostępności świadczeń. Przeciwnie.

      Przykro mi na to patrzeć. Nie wyobrażam sobie również, aby dokumentacja medyczna nie była wydawana Pacjentom. Doskonale Pan wie, że ta objęta jest szczególną ochroną i to nie jest tak, że posadzimy w przychodni p. Krysię od mopa, która w wolnym czasie będzie wydawać karty. Wszak dokumentacja jest objęta szczególną ochroną danych osobowych, zawiera informacje sensytywne, może być wydana wyłącznie na wniosek uprawnionego podmiotu, przez osobę posiadająca do tego upoważnienie, za pokwitowaniem (oryginał), potwierdzeniem zgodności (odpis) i opłatą (odpis, wypis, wyciąg). Jeżeli średnio na lekarza w jednej przychodni przypada 1700 pacjentów, a lekarzy w placówce, która nie podpisała kontraktu, jest kilku, to wydawanie takiej dokumentacji jest nie lada przedsięwzięciem organizacyjnym.

      Ufam, że obie strony konfliktu staną na poziomie, cofną się o jeden krok i dojdą do porozumienia.

      Życzmy sobie Panie Arturze zdrowia !

      1. To, że pacjent nie jest brany pod uwagę, to się zgadzam. Zgadzam się również z tym, że urzędnicy nie wszystko przewidzieli. Z drugiej jednak strony można zarzucić, że jeśli dana przychodnia ma dużo klientów i nagle – z uwagi na koniec kontraktu – zamyka przychodnię, to powinna zapewnić obsługę np. w zakresie wydawania dokumentów, tym bardziej, że przez jakiś czas nie będzie obsługiwać pacjentów. Wiem, że to może być trudno, ale trzeba też zauważyć, że są przychodnie, które mają za mało osób do obsługi pacjentów w stosunku do ilości zarejestrowanych klientów.
        Co do sędziów, to – przy każdej zmianie ustaw ich dotyczących – padają różnego rodzaju „dziwne” a nawet złośliwe argumenty.
        Jeszcze dodam, że obie strony konfliktu – mogę się oczywiście mylić, bo znam tylko przekazy medialne – nie zdały egzaminu z negocjacji. Opowiadanie w mediach, że jedni drugich straszyli, czy też szantażowali jest nieprofesjonalne, zwłaszcza że mogły to być zwykłe blefy w ramach negocjacji. Obie strony jednak nie wytrzymały ciśnienia i zrobiły coś co jest niedopuszczalne – przekazały informacje z negocjacji, czego po prostu się nie robi.
        Proszę sobie wyobrazić, co by było gdyby np. mediator ujawnił argumenty stron z nieudanej mediacji albo np. sędzia wykorzystał te argumenty na korzyść jednej bądź drugiej strony.
        Taki obraz poszedł w społeczeństwo.

        1. Pełna zgoda. Informacja o dokumentacji, groźbie zamknięcia przychodni i możliwości zabezpieczenia się przed niebezpieczeństwem niepodpisania kontraktu udzielna Pacjentom odpowiednio wcześniej spełniałaby wszelkie standardy postępowania, które ja nazywam mianem: przyzwoitego. Niestety tak się nie stało, zapewne dlatego, że – jak Pan wspomniał – liczono, że strony dojdą do porozumienia.

          Nie mniej, to nawet nieprzyzwoite działanie jest jeszcze złamaniem prawa i nie daje legitymacji do oskarżeń i zastraszania. Swoją drogą uważam, że p. Rzecznik zrobiła to tylko po to, aby raiting rządu nie spadł i by pokazać, że robi się wszystko co można w beznadziejnej sytuacji, by wyjść z twarzą i zrzucić winę na drugą stronę. Chciałbym się jednak mylić.

          Każda zmiana ustaw dot. sędziów wywołuje nie tyle „dziwne” i złośliwe argumenty, co niestety częściej pomówienia, insynuacje a nawet obelgi na trzecią władze. Pan ujął to bardzo zgrabnie.

          Pełna zgoda, że egzamin z negocjacji został oblany. Zupełnie niedopuszczalnym jest ujawnienie przebiegu negocjacji. Wszak – jak Pan celnie zauważył – mediator nie może pisnąć słowa z przebiegu mediacji, a fachowy sędzia wyprasza strony z sali celem podjęcia rozmów ugodowych.

          Tymczasem w tym spektaklu ujawniono zupełnie wszystko. Mogę się mylić, ale tu Pan Minister zorganizował pierwszą konferencję prasową i punkt po punkcie przedstawił przebieg negocjacji wraz ze zmieniającym się w ich trakcie stanowiskiem PZ. PZ nie było dłużne i tak się zaczęło.

          Takie postępowanie obu stron nawet nie leżało obok półki z napisem profesjonalizm.

          I tak…

  2. Czy przychodnia może bez mojej wiedzy skopiować dokumentację medyczną mojego dziecka – nieletniego i wysłać do SANEPIDU?
    Nie chodzi o kartę szczepień, tylko o normalną regularną kartę zdrowia jaką się prowadzi w każdej przychodni.

    1. Szanowna Pani Moniko,
      Mój blog to raczej miejsce dla tych, co prowadzą przychodnie, nie zaś dla jej Pacjentów. Nie mniej, skoro Pani pyta, to odpowiem tak: prawo dość jasno reguluje, kto (jakie podmioty) uprawnione są do wglądu w dokumentację medyczną. Co do zasady Sanepid ma ograniczony wpływ na przeglądanie dokumentacji medycznej (w tym na żądanie jej przedstawienia) jednakże nie można wykluczyć, iż zajdzie ku temu podstawa. Nie sposób jest odpowiedzieć kategorycznie, czy w istocie w Pani przypadku taka podstawa zaszła i czy była ona uzasadniona. Ale – jeżeli zakładając, że tak – to przychodnia nie jest obowiązana informować Pacjenta (opiekuna), że jego dokumentacja została udostępniona uprawnionemu podmiotowi. Toteż nie otrzymała Pani takiej informacji. Również Pani zgoda nie była w takim przypadku potrzebna. Jednakże – raz jeszcze trzeba podkreślić – o ile zaszła uzasadniona podstawa przedstawienia DM. Z poważaniem

Odpowiedz na „MonikaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *