Umowa z lekarzem na świadczenie protetyczne (wykonywanie protez) – czy muszę zapłacić składkę na ubezpieczenie społeczne?

Znasz to:

 Przychodzi uniżony dentysta do zapracowanej urzędniczki w ZUS’się

– Dzień dobry szanownej Pani! Jak się Pani miewa?

– Ciężko. Jakoś mi się nie układa – żali się urzędniczka, klikając „Rozdaj” w pasjansie.

zus (2)

I śmiesznie i strasznie jednocześnie, jak pomyśli się o regulacjach dotyczących ubezpieczeń społecznych. Natomiast jak już doświadczy się kontroli ZUS’u to pozostaje tylko odczucie straszności.

Problem, z jakim przyszedł mój klient,  typowy z jakim spotykam się niemal na co dzień w pracy, związany był z zagadnieniem charakteru umowy z lekarzem dentystą na świadczenia protetyczne, tj. czy to umowa zlecenia, czy dzieło ?

Ale po kolei.

Otóż w podmiocie leczniczym Wydział Kontroli Płatników Składek Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przeprowadził kontrolę. Kontrola, jak kontrola zawsze coś wykaże. I zdaniem ZUS wykazała „poważnie nieprawidłowości” dotyczące zasad podlegania obowiązkowemu ubezpieczeniu społecznemu.

Miłe Panie kontrolerki ustaliły bowiem, że mój Klient zawarł z lekarzem dentystą umowę, przedmiotem której było wykonywanie uzupełnień protetycznych, czynności lekarza miały charakter powtarzalny, zaś lekarz – zdaniem Pań – nie miał za zadanie wykonywania jakiegokolwiek rezultatu, a jedynie miał dążyć do zachowania należytej staranności w wykonywaniu protez.

Mówiąc krótko – zdaniem ZUS, mój klient  zawarł z lekarzem umowę zlecenia nie zaś umowę rezultatu, czyli umowę o dzieło, pomimo że strony właśnie tak nazwały rodzaj łączącego je stosunku prawnego.

Wiem po rozmowach z dentystami, że może Ci się wydawać, iż zasadniczo to wszystko jedno, czy podpiszesz umowę o dzieło, czy zawrzesz zlecenie. Uwierz mi, rodzaj zawartej umowy i sama jej treść ma kolosalne znaczenia dla Twoich obowiązków względem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Te zaś przekładają się na niemałe pieniądze.

Przypomnę Ci te obowiązki.

Lekarz dentysta wykonujący umowę zlecenia podlegać będzie obowiązkowemu zgłoszeniu do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych z tytułu podlegania ubezpieczeniu emerytalnemu, rentowemu oraz wypadkowemu. W ślad za zgłoszeniem podąża konieczność opłacania składek na ubezpieczenie społeczne.

Dentysta zaś związany umową o dzieło nie będzie w ogóle podlegał obowiązkowym składkom. Wobec niego nie trzeba więc dokonywać zgłoszeń, ani odprowadzać za niego składek.

Wracając do mojego klienta, po przeprowadzonej kontroli, Zakład Ubezpieczeń Społecznych wydał decyzję i ustalił, że lekarz podlegał obowiązkowemu ubezpieczeniu społecznemu (emerytalnemu, rentowemu i wypadkowemu), a skoro tak również podlegał ubezpieczeniu chorobowemu i winna być odprowadzona od niego składka zdrowotna. Płatnikiem składek, tj. osobą której obowiązkiem było odpowiednie naliczenie składki, jej pobranie i odprowadzenie do ZUS był w tej sytuacji mój Klient.

Pomyślisz o co idzie gra ?

Jak zawsze o duże pieniądze. Zakład Ubezpieczeń Społecznych w pierwszej decyzji ustala bowiem obowiązek podlegania ubezpieczeniom społecznym, wskazuje z jakiego tytułu, podaje rodzaje składek oraz okres, za który jego zdaniem składki należało odprowadzić.

Jeżeli pierwsza decyzja stanie się ostateczna, w mgnieniu oka dostaniesz kolejną (tzw. decyzję wymiarową), gdzie już ZUS wyliczy Ci kwotę konieczną do przelewu. Dlatego, kluczowym pozostaje skarżenie pierwszej decyzji, gdzie mowa jest o samej zasadzie podlegania ubezpieczeniu społecznemu.

W moim mojej sprawie, gra szła o ponad 60.000 zł, bo lekarz świadczył swoje usługi bez mała pięć lat.

ZUS, jak to ZUS – zawsze przyjmie dla swojego stanowiska dogodną wersję, tak by możliwym były wydanie decyzji ustalającej, a następnie decyzji wymiarowej.

W opisywanym przypadku, wniosłem odwołanie do Sądu Okręgowego z żądaniem zmiany wydanej decyzji i ustaleniem, że wspomniany lekarz nie podlegał ubezpieczeniu społecznemu, bowiem charakter umowy stron kwalifikował ją do kręgu umów o dzieło, gdzie brak obowiązku opłacania składek.

Wszystkie wiec wysiłki w procesie zmierzały do wykazania, że umowa o świadczenia protetyczne (wykonywanie uzupełnień protetycznych – czyli jak nazwał to Sąd – wykonanie sztucznej szczękiJ ) jest umową rezultatu – umową o dzieło, a nie umową starannego działania.

Rozstrzygnięcie ?

Pełen sukces !

Sąd nie miał wątpliwości, że zawarcie pomiędzy podmiotem leczniczym a lekarzem dentystą umowy, treścią której jest wykonywanie protez, ma charakter umowy o dzieło. Za każdym razem, wraz nowym pacjentem, powstawał ściśle materialny wytwór ludzkiej pracy, posiadający indywidualne cechy i walory oraz nadający się do użytkowanie ściśle przez oznaczoną osobę. Co za tym idzie, wykonywane przez lekarza działania miały charakter indywidualny, nie posiadały cech powtarzalności, bowiem każdy z pacjentów miał co do zasady inną liczbę zębów, bądź zębów już nie posiadał. Nie sposób było więc uznać takiego rodzaju leczenia za świadczonego na podstawie umowy zlecenia.

Jaki skutek dla Ciebie, jako płatnika składek, ma takie rozstrzygnięcie ?

    1. Nie masz obowiązku, jako płatnik składek, zgłaszania umów o wykonywanie świadczeń protetycznych (protez) do ZUS;
    2. Bez znaczenia pozostaje nazwa umowy, jaką zawierasz z lekarzem dentystą. Ważna jest jej treść i faktycznie wykonywane czynności.
    3. Bez znaczenia pozostaje, czy umowę z lekarzem dentystą o wykonywanie świadczeń protetycznych zawierasz dla potrzeb Narodowego Funduszu Zdrowia, czy też świadczeń refundowanych nie realizujesz.
    4. Warto przed podpisaniem umowy skonsultować jej treść z prawnikiem, tak by wyeliminować zapisy mogące budzić wątpliwość organów rentowych, a odnoszące się w jakieś części do umowy zlecenia. Dzięki temu ucinacie domysły ZUS’u i jesteście w stanie powoływać się przed sądem na dobrze sformułowaną umowę usuwającą z jej treści elementy zlecenia. Im mniej niejasności i domysłów w treści samej umowy, tym większa szansa na zwycięstwo z ZUS’em.
    5. Jeżeli powstaje spór co do charakteru prawnego umowy (dzieło/zlecenie) zawsze należy odwoływać się do sądu, gdyż organ rentowy rzadko uznaje charakter umowy o dzieło, za zobowiązanie rezultatu –  99% przypadków ZUS uznaje umowy o dzieło, jako umowy starannego działania (zlecenia) i ustala obowiązek ubezpieczenia społecznego.
    6. Mitem pozostaje przeświadczenie, że z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych nie można wygrać. Można, zdecydowanie można i nie jest to rzadki przypadek.

Ewidentnie więc to rozdanie nie poszło dobrze i ZUS ten pojedynek przegrał. Nie zdecydował się bowiem nawet na złożenie apelacji.

Tobie zaś życzę tylko dobrych rozdań !

2 thoughts

  1. Z Zus-em zdecydowanie da się wygrać. Bo urzędnik trzyma się odgórnych wytycznych, mimo że wie, że w przypadku odwołania decyzja nie utrzyma się w sądzie. Skąd to wiem? Ano z nieformalnych rozmów w sądowych kuluarach z pełnomocnikami ZUS.
    Mitem natomiast jest czas na stawianie pasjansa… bo urzędnicy toną po uszach w papierach – stąd czasami zdarzają się kuriozalne błędy w decyzjach.
    I jeszcze jedno – z ZUS daje się walczyć już na etapie kontroli – wnosząc zastrzeżenia do protokołu.

    1. Pani Katarzyno,

      Pięknie dziękuję za przeczytanie wpisu i komentarz.
      Jest Pani szczęściarą mogąc spotkać pełnomocnika ZUS. Ja od dwóch lat nikogo takiego nie widziałem.
      Skandaliczne jest właśnie to, o czym Pani pisze – że urzędnik musi trzymać się odgórnych zasad. Nie mam pretensji do p. Krysi, że przygotowuje taką, a nie inną treść (projekt) decyzji, ale protestuje wobec tego, że jej przełożony podpisuje niejednokrotnie stek bzdur i wszyscy wiedzą, że taka treść może nie utrzymać się w sądzie. Jest tylko jedno ale – Organ wychodzi z założenia (jeżeli nie ma pełnomocnika na etapie postępowania), że ciemny lud to kupi i decyzja utrzyma się w obrocie. To zaś doskonale wiem z wewnętrznych struktur ZUS.
      Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla kuriozalnych decyzji. Żadnego
      Ja wiem i Pani wie, że można i należy wnieść zastrzeżenia do protokołu i może okazać się to skuteczną bronią jeszcze przed wydaniem decyzji. Ale wiedza kontrolowanych podmiotów, w tym lekarzy stomatologów jest pozostawiająca wiele do życzenia.
      Z mojej wiedzy i doświadczenia kontrola wygląda następująco:
      „Dzień dobry. Tutaj Pan/Pani odebrał(a) zawiadomienie. Umówiliśmy się na kontrolę więc jesteśmy.” Kolejno następuje spisanie protokołu i Panie proszę o podpis i sprawa się kończy. Czyli – bez wskazania upoważnienia do kontroli, bez legitymacji, bez odczytania protokołu i bez poinformowania o możliwości braku podpisu, zastrzeżeń etc. Oczywiście na pytanie o upoważnienie, wylegitymowanie się dokumentem służbowym – Panie wszystko mają i chętnie pokazują. Na pytanie dlaczego nie jest odczytywany protokół przed prośbą o podpis, pada odpowiedź – „No przecież było głośnio mówione co się pisze”. Na pytanie o przyczynę niepoinformowania o możliwości odmowy podpisu, bądź wniesienia zastrzeżeń (wielkie oczy), pada odpowiedź: na ale co tu kwestionować ! —> brak słów.
      I taka to nasza Polska rzeczywistość.
      Na zakończenie już – nie przeczę, że urzędnicy mają co robić i toną w papierach. Ten pasjans to metafora, emanacja wszystkiego co najgorsze – przypadkowości, losowości straty czasu, braku kompetencji, a może chęci w trafnym rozstrzygnięciu sprawy.

      Pozdrawiam serdecznie !

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *